Stanley Plotkin, czołowy szczepionkowiec w USA przyznał oficjalnie, w artykule naukowym, że nie ma naukowych dowodów na bezpieczeństwo szczepionek dla dzieci.

Emerytowany profesor Stanley A. Plotkin przez dziesięciolecia był czołowym wakcynologiem w USA. To on określał kalendarz szczepień dzieci. On i inni wakcynolodzy przez cały ten czas wmawiali rodzicom szczepiącym dzieci, że szczepienia są bezpieczne i skuteczne, bo tak wynika z badań jakie przeprowadzili. Świadomi od dawna wiedzą, że to jest kłamstwo i takich badań nie ma. Mówił o tym choćby już dawno temu w Polsce dr Jerzy Jaśkowski, za co najprawdodpodobniej Naczelna Inkwizycja Lekarska, zwana dla zmylenia przeciwnika Naczelną Izbą Lekarską, odebrała mu prawo wykonywania zawodu. Gdy ktoś twierdził, że szczepienia nie są bezpieczne i powodują poważne skutki uboczne jak np. autyzm to był uważany za "teoretyka spiskowego". 

Od 6 lipca 2024 można już wprost powiedzieć, że to  nie jest teoria spiskowa, ale spiskowa praktyka. Tego właśnie dnia opublikowany został, w czasopiśmie New England Journal of Medicine (NEJM), artykuł którego współautorem jest właśnie Stanley A. Plotkin. Artykuł ten ma tytuł: "Funding Postauthorization Vaccine-Safety Science". Niestety nie ma do niego swobodnego dostępu. Można na stronie NEJM założyć konto i dostać darmowy dostęp do 2 artykułów miesięcznie, ale trzeba podać dane i trzeba podać swoją profesję (wybór z listy) i jakie stanowisko się zajmuje. Ponieważ nie jestem zawodowo związany z branżą medyczną, a nie chciałem podawać fałszywych danych więc zrezygnowałem. Jednak na poniższym filmie omawiane jest to co zawarte jest w tym artykule. O szczepieniach jest mowa od 8:00 do 21:30. Warto poświecić niecałe 2 godziny i obejrzeć całość, bo jest tam mowa o wielu innych ważnych wydarzeniach, o których media tzw. głównego nurtu nie informują (jak np. to, że od 40 lat istnieje odtajniona niedawno technologia bardzo realistycznych masek służąca do kamuflażu przez co np. prezydent nie musi być w danym miejscu, a wystarczy aktor w gumowej masce, który go udaje). Co zatem mamy w artykule? 

  1. Napisali, że badania kliniczne szczepionek mają ograniczoną wielkość próby i czas trwania obserwacji. Nie ma także zasobów przeznaczonych na badania bezpieczeństwa po dopuszczeniu szczepionek do obrotu.  
  2. Przyznali, że poważne skutki uboczne szczepień uważane kiedyś za rzadkie nie są już rzadkie, gdy szczepionki są podawane milionom czy miliardom ludzi na świecie.
  3. Nigdy nie robiono badań bezpieczeństwa szczepionek z grupą porównawczą otrzymującą obojętne placebo.  Tu dodam, że dr Jaśkowski mówił kiedyś jak robione są "badania" bezpieczeństwa szczepionek. Grupa kontrolna otrzymuje te same trujące substancje, w tej samej ilości i o tym samym składzie tylko bez wirusa. I efekty są podobne w obu grupach, więc piszą, że ponieważ nie ma istotnych różnic między grupą kontrolną, a grupą badawczą to szczepionki są bezpieczne. Z naukowego punktu widzenia takie "badania" nie mają żadnej wartości. 
  4.  Przyznali się, że nigdy nie zbadali biologicznych mechanizmów działań niepożądanych i u kogo i jak często one występują. 

Zatem na podstawie powyższego widać wyraźnie, że cała propaganda odnośnie "bezpieczeństwa szczepień" nie ma żadnych podstaw naukowych i jest niczym innym jak szczepionkową religią. Jakby ktoś nadal nie wierzył to spójrzmy na statystyki odnośnie częstości występowania autyzmu u dzieci w USA od 1983 roku do dziś:
1983 r.: 1 przypadek na 10000
2013 r.: 1 przypadek na 88
2018 r.: 1 przypadek na 36
2024 r:  1 przypadek na 32 (dane niepełne, bo rok się jeszcze nie skończył, więc może być jeszcze gorzej!)
W tym czasie rosła z każdym rokiem liczba szczepionek i ich dawek jakie podawano dzieciom. Korelacja jest wyraźnie widoczna.

Gdyby to nadal kogoś nie przekonywało to na filmie jest rozmowa z matką trojga dzieci, które kobieta zaszczepiła przeciwko pneumokokom tego samego dnia. I wszystkie dzieci "wyłączyły się" w ciągu kilku godzin od podania im szczepionki wykazując wyraźne objawy autyzmu. Każde z nich zamknęło się w swoim własnym świecie i przestało się kontaktować z pozostałymi dziećmi i rodzicami. 

I jeszcze jedna informacja nokautująca chyba już zupełnie - była szefowa NIH w USA (National Institute of Health, tj. Narodowego Instytutu Zdrowia) Bernadin Heely powiedziała, że po analizie archiwów stwierdza, że nigdy nie zrobiono badań dzieci autystycznych, które otrzymały szczepionki. Założyli oni po prostu, że dzieci nie mogą zapadać na autyzm z powodu szczepionek! Krew się w człowieku gotuje gdy czegoś takiego się dowiaduje.

W Polsce zapewne jest tak samo jak nie gorzej. Nie sądzę, aby zrobiono w Polsce rzetelne badania bezpieczeństwa jakiejkolwiek szczepionki. I utwierdza mnie w tym wystąpienie sejmowe jednego z posłów Kukiz'15 w pierwszej kadencji rządów "Dobrej Zmiany".  To było jakoś chyba w 2016 r. lub 2017 r. więc już dość dawno. Na You Tube trafiłem wtedy na wystąpienie z mównicy sejmowej tego posła (niestety nazwiska nie pamiętam). Mówił on, że wystosował interpelację poselską do ministerstwa zdrowia w sprawie bezpieczeństwa szczepień dla dzieci. Otrzymał od ministerstwa odpowiedź, że ministerstwo nie ma żadnych badań bezpieczeństwa szczepionek i że obowiązek szczepień dla dzieci opiera się na rekomendacjach ekspertów. A ci eksperci zapewne znajdują się na liście płac koncernów produkujacych szczepionki. To było 7-8 lat temu, ale jestem niemal pewny, że się to nie zmieniło od tamtej pory. Niestety nie umiem znaleźć tego filmu na You Tube gdzie poseł Kukiz'15 mówi o tym. Minęło sporo czasu i cenzura pewnie to usunęła. W celu uzyskania absolutnej pewności w tej sprawie należałoby wystąpić o informację publiczną do ministerstwa zdrowia, aby podali na jakich podstawach naukowych opierają to że szczepienia dla dzieci są bezpieczne - aby podali jakie w Polsce przeprowadzono badania, jakich szczepionek i gdzie i kiedy opublikowano ich wyniki. Wtedy będzie niepodważalny dowód.

Jednak i bez tego na podstawie samego wspomnianego wyżej artykułu w NEJM z 6.07.2024 r. można poddać w wątpliwość bezpieczeństwo szczepionek i programu obowiązkowych szczepień dzieci w Polsce. I na tej podstawie można walczyć o swoje prawa z Sanepidem. Kierujący bowiem tą instytucją od niedawna Paweł Grzesiowski zapowiada nakładanie przez sanepid grzywien za nieszczepienie dzieci. Gdy więc dostanie się z Sanepidu pismo wzywające do szczepienia dzieci należy im odpisać, powołując się na wspomniany artykuł z NEJM, że nie ma naukowych dowodów na bezpieczeństwo szczepionek dla dzieci w USA i zażądać, aby przedstawili dowody na to, że przeprowadzono rzetelne badania bezpieczeństwa szczepionek dla dzieci w Polsce. I napisać im, że jeśli tych dowodów nie przedstawią to po prostu są oszustami i przestępcami. Nawet gdyby zaś dowody były to zmuszanie nas do czegokolwiek, gdy nie czynimy krzwydy czy szkody komukolwiek jest przestępstwem, bo jest to traktowanie nas jak niewolników co potwierdza art. 115 par. 23 kodeksu karnego: "Niewolnictwo jest stanem zależności, w którym człowiek jest traktowany jako przedmiot własności". Oni, zgodnie z art. 4 i 30 konstytucji zostali powołani po to, aby nam służyć, bo za to im płacimy podatki, a nie zostali powołani po to, aby nam nakazywać szczepić dzieci jak pan niewolnikowi. To jest bezprawie nawet jeśli jest to zapisane w ustawie. I na koniec w odpowiedzi na ich wezwanie napisać, że jeśli nałożą grzywnę to nie zapłacimy tej grzywny, a jeśli ściągną pieniądze z konta to wobec osoby która podpisała decyzję o grzywnie wystosujemy pozew cywilny z żądaniem odszkodowania w postaci podwójnej kwoty jaką ściągnięto nam z konta wraz z ewentualnymi kosztami egzekucyjnymi. Jako uzasadnienie można podać, że będzie to wynikać z faktu że nie przedstawili dowodów na bezpieczeństwo szczepień dzieci i po prostu w tej sytuacji bezprawnie ukradli nam z konta pieniądze.