Marcie sędzia chciała bezprawnie odebrać dwójkę dzieci. Walczyła dzielnie i wykazała, że w Polsce nie ma sędziów. Są tylko arbitrzy!


Pisałem już 2 lata temu, że państwa tak naprawdę nie ma, a jest tylko korporacja POLAND REPUBLIC OF, zarejestrowana na giełdzie w USA u Rothschilda. Podobnie jest z urzędami i sądami.
Odsyłam do archiwum i wpisu pt. "Władza traktuje nas jak bezmyślnych niewolników". 

Skoro państwa nie ma, a sądy są zarejestrowane jako firmy to tzw. sędziowie nie są funkcjonariuszam publicznymi. I to udowodniła Marta. Jak?

Najpierw opiszę w skrócie sprawę. Otóż Marta urodziła w domu dziecko. Chciała ze swoim partnerem zarejestrować je w USC, bo "tak trzeba".
Odmówili im, gdyż poród był w domu i nie było dokumentu ze szpitala wypisanego przez lekarza, na podstawie którego dokonuje się rejestracji w USC.

Tu mała dygresja - potwierdza się teoria spiskowa "prawa morskiego" zgodnie z którym szpital to port, a urodzone w nim dziecko to statek, który do tego portu z wodami płodowymi matki wpływa. Lekarz zaś "cumuje statek" w porcie (wypisując ten kwit o urodzeniu).
Dziecko "nie zacumowało w porcie", bo urodziło się w domu, a nie w szpitalu więc urząd odmówił rejestracji dziecka w USC.
Jeszcze mała ciekawostka lekarz po angielsku to doctor, a dock to dok czyli miejsce cumowania statków w porcie. 

Rodzice dziecka zgłosili sprawę do sądu (tak to nazwijmy). Sędzia Małgorzata Gutkowska wprowadziła Martę i jej partnera w błąd.
Powiedziała, że jeśli pójdą do lekarza i załatwią jakieś zaświadczenie  to podejmie decyzję odnośnie aktu urodzenia. Jeśli zaś tego nie zrobią to wniosek o sporządzenie aktu urodzenia będzie musiała oddalić. W międzyczasie, najwyraźniej czując że coś tu jest nie tak, rodzice dziecka pogrzebali w internecie i przeczytali czy usłyszeli, że według teorii spiskowych (?!) akt urodzenia to obligacja którą handluje się na giełdach jak kiedyś niewolnikami. I nie poszli do lekarza.
Mimo tego wniosek nie został oddalony, a tzw. sędzia próbowała odebrać im dziecko oraz jeszcze drugie dziecko jakie mieli.
Dane osobowe się nie zgadzały.
Sprawa ciągnęła się długo, bo próbowali dzieci im odebrać, a Marta z partnerem wiedzieli, że nie mają do tego prawa.
W maju ub. r. Małgorzata Gutkowska wydała postanowienie o odebraniu im dzieci.
Próbowali to obalić legalną drogą, ale się nie dało.
Podsunęli im oświadczenie majątkowe i że ubiegają się o adwokata lub radcę prawnego.
Oni jednak tego nie chcieli i go nie podpisali.

Ich przyjaciel zaproponował im aby napisali do Nowego Jorku.
Zgłosili sprawę do Prokuratury Federalnej Stanu Nowy Jork, bowiem Polska jest obszarem powierniczym (handlowym) USA co wynika z art. 77 Karty ONZ (i tego jak "nasze" władze płaszczą się przed USA). Odpisali, aby zgłosić sprawę do Komisji Postępowania Sądowego w Nowym Jorku. Odpisali też, że przekażą zgłoszenie komisji, ale żeby pamiętać, że sprawa nie dotyczy sędziego ani sędziego jednolitego systemu sądowego.
Zatem tzw. sędziowie w Polsce nie są sędziami, ale arbitrami.
Nie mają legitymacji sędziowskich, nie chcą pokazywać i nie odpowiadają na wezwania o okazanie legitymacji sędziowskich.
Podobno tylko prezesi firm sąd mają taką legitymację, ale oni nie orzekają. 

Mamy więc oficjalne potwierdzenie, że firmy sąd są nielegalne, a tzw. sędziowie żadnymi sędziami nie są, ale arbitrami.
Dlatego podsunęli Marcie do podpisu papier, że chce adwokata z urzędu.
Gdyby się zgodziła weszłaby z firmą sąd w kontrakt i uzyskaliby jurysdykcję.
Nie zrobiła tego więc nie mają jurysdykcji.

Dokument z Komisji Postępowania Sądowego w Nowym Jorku został odtajniony.
Teraz Marta czeka na rozstrzygnięcie Komisji z USA i wtedy sprawa będzie toczyć się dalej w Polsce.
Marta wspomina, że w Kodeksie Postępowania Cywilnego jest zapis, że sędzia państwowy nie może być arbitrem. Oprócz tego jest zapis, że arbitraż można cofnąć do 5 lat wstecz. Ponieważ nie byliśmy świadomi że jest to arbitraż, nie otrzymaliśmy wezwania na sąd polubowny to możemy wykorzystać ten przepis na swoją korzyść. 

Kodeks postępowania cywilnego, Dz.U.2023.0.1550 t.j. - Ustawa z dnia 17 listopada 1964 r.

Część piąta. Sąd polubowny (arbitrażowy)
Poza tym Marta wspomina też o doktrynie Clearfield według której gdy państwo zrzekło się suwerenności to nie może się powoływać na jakiekolwiek suwerenne prawo (chyba chodzi tu o prawo państwowe, a raczej przepisy państwowe). Wtedy działają tylko jako korporacja i obowiązuje zasada umowy/zgody (Consensus facit legem) czyli możemy te firmy sąd traktować jako twory komercyjne takie jak Mc Donald’s. W związku z tym nie mogą się powoływać na żadne prawa państwowe.

Ciekawe jak się ta sprawa rozwinie.
Jeśli Marcie uda się wygrać z tą mafią pseudosędziowską to będziemy mieli wreszcie sposób na ich bezprawie.

https://www.bitchute.com/video/PnvRdAQhyDva



Znalazłem pełną wersję rozmowy na You Tube:

Sądy są dla systemu, a nie dla ludzi